Nawet jeśli o swojej pracy myślimy w kontekście pasji, to i tak musimy znaleźć chwilę tylko dla siebie

„Potrzeba reakcji na różnego rodzaju niesprawiedliwości społeczne była we mnie od zawsze. Zwierzęta są całkowicie zależne od człowieka, a ja nie mogę spokojnie patrzeć na ich krzywdę i niepohamowaną eksploatację” – rozmowa z Angeliką Kimbort, radczynią prawną w Kancelarii Radcy Prawnego Angelika Kimbort.

Dzień dobry. Bardzo dziękujemy za przyjęcie propozycji rozmowy. Prosimy, żeby na początek opowiedziała nam Pani skąd wziął się pomysł na prawniczą ścieżkę kariery – była to przemyślana, czy spontaniczna decyzja?

Decyzja była przemyślana na tyle, na ile taką decyzję świadomie może podjąć dziewiętnastolatka, która nie ma  pojęcia z czym tak naprawdę wiąże się wykonywanie zawodu prawniczego. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że nie miałam pojęcia, jak to będzie wyglądać.

Poza prawem ukończyła Pani również studia w zakresie Bezpieczeństwa i higieny pracy. Jak zdobyta podczas nich wiedza koresponduje z Pani codzienną pracę?

Aktualnie zajmuję się tą tematyką w niewielkim zakresie, ale zdobyta podczas tych studiów wiedza przydała mi się w pracy zawodowej. Ukończyłam także studia podyplomowe z zakresu prawa weterynaryjnego i sanitarnego, żeby skuteczniej działać na rzecz zwierząt i oceniam te studia jako przydatne w codziennej pracy.

Wybrała Pani aplikację radcowską – dlaczego? Kwestia indywidualnych preferencji, a może wpływ otoczenia?

Najpierw chciałam zostać prokuratorem, ale nie do końca odnajduję się w systemie podległości służbowej, więc wybrałam zawód radcy prawnego, który mogę wykonywać niezależnie. Jako pełnomocniczka organizacji społecznych, które zajmują się ochroną zwierząt i wstępują w rolę oskarżyciela posiłkowego, mogę realizować się także po tej stronie, która oskarża i gromadzi dowody winy.

Przejdźmy teraz do obszarów specjalizacji. Wsparcie organizacji pozarządowych, prawna ochrona zwierząt, związki partnerskie – to dosyć niszowe dziedziny prawa. Co sprawiło, że wybrała Pani taką drogę?

Potrzeba reakcji na różnego rodzaju niesprawiedliwości społeczne była we mnie od zawsze. Zwierzęta są całkowicie zależne od człowieka, a ja nie mogę spokojnie patrzeć na ich krzywdę i niepohamowaną eksploatację. Pomagam też osobom, które są w jakimś sensie spychane na margines, albo które walczą w słusznej sprawie, ale same doznają represji. Dlatego reprezentowałam pro bono osoby zatrzymywane podczas pokojowych protestów ulicznych w 2020 r. Możemy się różnić w poglądach, ale nie możemy godzić się na to, aby odbierano nam prawo do manifestowania poglądów w sposób pokojowy, czy domagania się spełnienia obietnic wyborczych.

Czy może Pani opowiedzieć o Stowarzyszeniu „Otwarte Klatki”? Jakie są główne założenia organizacji i jak wspiera ją Pani w ich realizacji?

Historia „Otwartych Klatek” jest niezwykła. Grupa przyjaciół zakłada stowarzyszenie, aby po godzinach pracy, w swoim wolnym czasie działać na rzecz poprawy losu zwierząt hodowlanych, czyli tych najbardziej zapomnianych, bo często ukrytych za wysokimi murami ferm. Później osoby te zaczynają zrzucać się na wynagrodzenie dla jednej z nich, aby mogła poświęcić się pomaganiu zwierzętom „na pełen etat” i to zaczyna przynosić niesamowite efekty. Dzisiaj to jedna z najprężniej działających organizacji, śmiem twierdzić, że nie tyle w Polsce, co na świecie. Tworzą ją osoby o ogromnej empatii, które nieustannie podnoszą swoje kompetencje zawodowe i społeczne, aby skuteczniej docierać do reszty społeczeństwa z przekazem na temat tego, jak wygląda życie zwierząt w wielkich hodowlach i co możemy zrobić, aby ograniczyć ich cierpienie. Otwarte Klatki prowadzą rozmowy z przedsiębiorcami, politykami, odbierają interwencyjnie zwierzęta z ferm, prowadzą kampanie społeczne.  Wielopłaszczyznowość działań Otwartych Klatek wielokrotnie mnie zaskakiwała i budowała we mnie przekonanie, że warto podejmować wysiłek dla poprawy losu zwierząt. Jest wiele sposobów na pomaganie zwierzętom.

Tematy, którymi się Pani zajmuje wymagają dużej wrażliwości. Jak radzi sobie Pani z emocjami związanymi z procesami np. o znęcanie się nad zwierzętami? To na pewno bardzo trudne doświadczenia. Czy można się do nich odpowiednio się przygotować?

Myślę, że jak każda osoba pracująca w tej branży, czasami mam chwile zwątpienia i muszę wypłakać te wszystkie emocje, takie jak poczucie bezsilności, braku sprawczości, złości na ludzi, którzy krzywdzą zwierzęta. Staram się jednak tym emocjom nie poddawać, tylko skupiać się na pracy, na dążeniu do celu, jakim jest wywalczenie symbolicznej sprawiedliwości dla zwierząt i uświadamianiu innych ludzi, jak ze zwierzętami nie postępować. Myślę, że kiedyś byłam bardziej odporna na te wszystkie obrazujące przemoc zdjęcia i filmy. Teraz wiem więcej, rozumiem więcej i mam wrażenie, że doświadczam tego głębiej. Jest we mnie coraz mniej zrozumienia dla ludzi, którzy w XXI w. odwracają wzrok od tego cierpienia lub przykładają do niego rękę.

Każdy z nas będzie inaczej reagował na stres doświadczany w tej pracy i będzie miał swój własny limit złych informacji, które może jednocześnie procesować w sobie. Myślę, że trzeba po prostu czasami pozwolić sobie na przerwę od ratowania świata – pamiętać o odpoczynku i zapewnieniu sobie pozytywnych bodźców, jak spotkania z przyjaciółmi czy czas spędzony w naturze, z dala od środków masowego przekazu i morza złych wiadomości.

Mało mówi się o opiece nad zwierzętami w kontekście rozstania jego opiekunów. Jakie są sposoby postępowania w takiej sytuacji? Co należy zrobić, aby odpowiednio zadbać o zwierzę?

Najważniejsze jest dobro zwierząt, czyli to, aby pozostały z tym z opiekunów, który może poświęcić im więcej uwagi i troski. Niestety w takich sytuacjach emocje biorą górę, a zwierzęta stają się kartą przetargową pomiędzy byłymi partnerami, podobnie zresztą jak dzieci. Bywa, że byli partnerzy dzielą się opieką nad zwierzęciem, co nie zawsze jednak jest dobrym rozwiązaniem. Zwierzę powinno żyć w stabilnym środowisku i mieć swoją rutynę, co jest niemożliwe, gdy opiekunowie prowadzą różny tryb życia, a zwierzę jest co jakiś czas wzajemnie sobie przekazywane. Kilka razy udało mi się doprowadzić do pojednania byłych partnerów w tym zakresie i polubownego rozwiązania sporu o zwierzę. Gorzej jednak, gdy jeden z opiekunów separuje zwierzę od drugiego jedynie w ramach zemsty. To niedojrzałe i podłe. W takim przypadku należy dążyć do jak najszybszego odzyskania zwierzęcia, np. z udziałem sądu.

Jest Pani współautorką projektu ustawy o zakazie hodowli zwierząt na futra, bierze Pani udział w pracach legislacyjnych z zakresu ochrony prawnej zwierząt. Jaka jest sytuacja zwierząt w Polsce? Nad czym powinniśmy popracować, a co udało się poprawić na przestrzeni ostatnich lat?

Na pewno musimy w końcu uregulować kwestię chipowania i hodowli zwierząt domowych w celu ograniczenia ich bezdomności. Zbyt łatwo jest dzisiaj założyć hodowlę i produkować – świadomie używam tego słowa – tanie psy i koty, a następnie sprzedawać je w Internecie byle komu bez sprawdzenia kompetencji tych osób, warunków w jakich zwierzęta będą żyły i co się z tymi zwierzętami w ogóle dzieje. Nie ma nad tym praktycznie żadnej kontroli, a liczba bezdomnych psów w schroniskach przekroczyła już 90 tysięcy. One nie biorą się tam z powietrza, a na skutek nieprzemyślanych decyzji o zakupie psa, adopcji czy właśnie braku sterylizacji lub kastracji. W mojej ocenie hodowla zwierząt brachycefalicznych powinna zostać zakazana, bo te zwierzęta rodzą się kalekie i obciążone są licznymi wadami. Często chorują. Nie wiem, jak ktoś może spokojnie patrzeć na swojego charczącego, duszącego się psa i uważać to za słodkie, podczas gdy zwierzę w upalne dni walczy o każdy oddech i ma problem z przejściem 20 metrów na spacerze. Gdy na różnego rodzaju forach czytam np., że „Co prawda mój buldog choruje, ale jest taki słodki, że drugi raz też zdecyduję się na tą rasę”, to wiem, że taka osoba nie dorosła do bycia opiekunem psa. Z jednej strony nasza świadomość na temat potrzeb zwierząt rośnie, a jednocześnie wciąż nie potrafimy ograniczyć chociażby ich liczebności. Jeśli chodzi o organy ścigania, to odsetek umorzeń wciąż jest bardzo wysoki i przekracza 75% spraw. Za to w sądach następuje lekka poprawa. Z danych z raportu przygotowanego przez Otwarte Klatki wynika, że 82,3% wszystkich przeprowadzonych spraw zakończyło się wymierzeniem kary. Sądy częściej wymierzają też kary bezwzględnego pozbawienia wolności i decydują się na orzeczenie ograniczenia wolności w postaci wykonywania nieodpłatnej i kontrolowanej pracy na cele społeczne.

Mówiąc o zmianach – jak w Pani ocenie pandemia COVID-19 wpłynęła na rynek prawniczy?

COVID-19 wpłynął na wiele branż. Jeśli przedsiębiorcy wycofywali się lub wstrzymywali swoje inwestycje, to często przekładało się to także na zapotrzebowanie na pomoc prawną. Osoby prywatne także miewały dylematy, czy wszczynać postępowania i ponosić koszty pomocy prawnej, ponieważ obawiały się niestabilności na rynku pracy i o własne zarobki. Nie analizowałam szczegółowo sytuacji całego rynku, ale myślę, że pandemia mogła różnie wpływać na małe i duże kancelarie.

A jakich zmian spodziewa się Pani w branży w najbliższym czasie? Czy zaobserwowała Pani w ostatnim czasie trendy, które mają szansę dalej się rozwijać?

Rozwój sztucznej inteligencji wiąże się z wieloma wyzwaniami w sferze etycznego jej wykorzystania. Myślę, że tutaj pole do popisu będą także mieć prawnicy.

Podejmowane przez Panią działania na rzecz zwierząt i społeczeństwa wielokrotnie były nagradzane. Jest Pani laureatką XIV edycji konkursu Kryształowe Serce Radcy Prawnego, otrzymała Pani wyróżnienie w plebiscycie Wrocławskie Serce dla Zwierząt i nominację w rankingu Rising Stars Prawnicy – Liderzy jutra. Jakie uczucia towarzyszą takiej formie doceniania Pani pracy?

Wszystko, co robię, wypływa z potrzeby serca. Jednak za każdym razem, gdy dowiadywałam się o nominacjach do nagród, byłam bardzo wzruszona, że dla kogoś ta praca ma taką wartość, jest dostrzegalna i zasługuje na wyróżnienie. To zabrzmi banalnie, ale takie chwile dodają skrzydeł. Kto nie lubi być docenianym?

Co jest dla Pani najlepszą odskocznią od pracy? Jak dba Pani o zachowanie równowagi między życiem prywatnym i zawodowym?

Nieco ponad rok temu „rzuciłam wszystko”, a w zasadzie życie w mieście i przeprowadziłam się na wieś w Karkonoszach. Przebywanie w naturze, obserwowanie świata przyrody, czy też praca w ogrodzie pozwalają mi na odzyskanie równowagi, o którą bardzo trudno w mojej pracy. Nawet jeśli zamykam akta spraw, to historie skrzywdzonych zwierząt zostają ze mną na długo. Mieszkam w miejscu, gdzie bardzo często podczas spacerów z psem spotykam zwierzęta dziko żyjące: lisy, kuny, padalce, bażanty i oczywiście wiele gatunków innych ptaków. Kilka dni temu pierwszy raz w życiu widziałam kichającą sarnę. Stałam kilka metrów od niej i zastygłam w bezruchu i fascynacji tym widokiem. Te niezwykłe spotkania i możliwość obserwacji zwierząt w ich naturalnym środowisku traktuję w kategoriach nagrody od świata za to, co robię.

Jaką radę przekazałaby Pani młodym adeptkom i adeptom prawa, którzy stoją u progu kariery?

Dbajcie o work – life balance, zwłaszcza jeśli jesteście prawnikami – społecznikami. Dbajcie o dobry sen, ruch, zdrowe posiłki i relacje międzyludzkie. Praca to nie wszystko. Aktywizm i działania pro publico bono dają dużo satysfakcji, ale potrafią też zmęczyć fizycznie i psychicznie. Stawiajcie granice i czasami zamiast tylko dawać z siebie wszystko, przyjmujcie pomoc i mówcie „nie”, gdy ilość pracy Was przytłacza. Nawet jeśli o swojej pracy myślimy w kontekście pasji, to i tak musimy znaleźć chwilę tylko dla siebie. W końcu to w czasie tzw. nudzenia się i nic nie robienia, kiedy mózg odpoczywa, przychodzą do nas najlepsze rozwiązania naszych prywatnych lub zawodowych problemów.


Angelika Kimbort, absolwentka studiów prawniczych na Uniwersytecie Opolskim. W ramach własnej kancelarii, jako radczyni prawna, specjalizuje się w prawie ochrony zwierząt. Jest prawniczką w Stowarzyszeniu „Otwarte Klatki”, a w latach 2020-2024 była Członkinią Lokalnej Komisji Etycznej ds. Doświadczeń na Zwierzętach we Wrocławiu. Jej działania pro bono zostały docenione nagrodą w konkursie „Kryształowe Serce Radcy Prawnego” i wyróżnieniem w plebiscycie „Wrocławskie Serce Dla Zwierząt”.

Prawieoprawie