Na koniec dnia trzeba być po prostu w zgodzie z samym sobą

„Chciałabym naprawdę podkreślić to, że pochodzenie nas nie determinuje. Jeżeli ktoś chce osiągnąć sukces, spełniać marzenia, to może. Nie mówię, że jest łatwo, i jestem daleka od stwierdzenia, że ‘wszystko jest możliwe, wystarczy tylko chcieć’ (…), ale nie ma co tracić wiary w siebie i swoje marzenia” – rozmowa z dr Aleksandrą Krawczyk, LL.M., adwokatem, doradcą restrukturyzacyjnym z wrocławskiej kancelarii EcoLegal.

Adwokat, doradca restrukturyzacyjny, doktor nauk prawnych, autorka wielu prac naukowych, tytuł Rising Star, studia podyplomowe, biegła znajomość kilku języków, działalność pro bono – tak wiele, w tak młodym wieku – jaki jest przepis na sukces?

Zabrzmię banalnie – trzeba lubić to, co się robi, mieć pasję i chcieć. Każda z rzeczy, które zostały wymienione, dała mi wiele radości już w momencie, kiedy zaczynałam coś robić, nie tylko, kiedy przyszły sukcesy.

A jak udaje się to wszystko połączyć na co dzień – w końcu doba ma nadal 24 godziny…

Tak, bywa ciężko, czasem po prostu „się nie chce” i czasem też, oczywiście, mam dni, kiedy nie robię nic.

Moja doba jest taka sama jak każdej innej osoby. Dużą rolę gra organizacja, tu akurat radzę sobie bardzo dobrze, przez ostatnie lata do perfekcji opanowałam organizację czasu pracy i życia (śmiech).

Natomiast jak powiedziałam wcześniej – jeżeli lubi się to, co się robi, jest niewątpliwie łatwiej, nawet zmusić się czasem do wstania z łóżka i skończenia jakiegoś artykułu, innego projektu.

Z przyczyn bezpośrednio niezwiązanych z pracą została u mnie przed kilkoma laty zdiagnozowana depresja. O tym mało się mówi, ale to dotyka wiele osób z naszej branży. U mnie było akurat tak, że z dołków wyciągały mnie kolejne projekty, doktorat miał tu znaczenie kluczowe. Oczywiście do tego była i jest psychoterapia, w żadnym razie nie wystarczyła sama praca, ale akurat mi pomogła i dalej pomaga w trudnych chwilach. Jeszcze raz muszę powiedzieć to samo – u mnie praca płynie z pasji, dlatego może też pomóc w gorszych momentach.

Chroniczny stres, depresja i wypalenie zawodowe – choć powody, jak Pani wskazała, bywają różne, także pozazawodowe, coraz więcej prawników ich doświadcza. Na studiach prawniczych czy aplikacji nie ma zajęć, które budowałyby świadomość i wrażliwość w tym zakresie. Czy i jak Pani zdaniem można by tym zjawiskom zapobiegać?

Poza tym, co powinno się pokazywać wszystkim, już od dzieciństwa, tj. że każdego mogą spotkać problemy psychiczne i nie należy bać się prosić o pomoc, myślę, że ważne jest takie „odczarowanie” naszego zawodu.

Prawnik, adwokat nie musi być nieomylny, przecież nawet nie jest w stanie taki być. Nie musi wiedzieć wszystkiego, może powiedzieć „nie wiem, sprawdzę”. Nie musi być zawsze gotowy do pracy i to pracy do utraty sił. Potrzebujemy odpoczynku, potrzebujemy czasu dla siebie, prywatności.

Warto, żeby mówili o tym ludzie, którzy wykonują ten zawód, i to właśnie już studentom, aplikantom. Bardzo mnie cieszy coraz większa liczba programów mentoringowych dla prawników, gdzie zwraca się uwagę również na takie rzeczy. Jest też takie powiedzenie, że jak nie masz czasu żyć zdrowo, to później będziesz musiał znaleźć czas na chorowanie. Jeżeli nic innego nie przekonuje tych, którzy robią wszystko na 300%, bo boją się zwolnić, to może chociaż ta wizja.

Punktem wyjścia – pierwszym kierunkiem studiów – było prawo. Co Panią do tego zainspirowało, i dlaczego akurat aplikacja adwokacka, a nie radcowska?

Zawsze chciałam zostać prawnikiem. Choć w mojej rodzinie nikt nie wykonywał tego zawodu, to ja w wieku sześciu lat, motywowana w dużej mierze serialami telewizyjnymi, oświadczyłam mojej mamie, która sama mnie wychowywała, że chcę być adwokatem. I tak już zostało. Adwokatura była wyborem serca, ale też nie chciałam się ograniczać i pozostawiać poza zakresem mojej wiedzy i umiejętności prawa karnego, a tak to trochę wtedy, gdy zaczynałam, wyglądało.

Druga w kolejności – ekonomia. Skąd w humanistycznym umyśle prawnika zamiłowanie do cyfr?

Zacznijmy od tego, że nie określiłabym swojego umysłu mianem humanistycznego. W szkole podstawowej i gimnazjum moją specjalnością była matematyka, a później także chemia.

Ekonomia wzięła się stąd, że po pierwszym roku prawa uznałam, że mam niewielkie szanse na rynku pracy. Pochodzę z małej miejscowości, nie mam rodziny prawniczej, nie miałam żadnych znajomych ani „znajomości” w tej branży. Wymyśliłam sobie, że może jednak zostanę doradcą podatkowym. Ten pomysł zarzuciłam szybko i później okazało się też, że to nie znajomości są najważniejsze, a to, co się sobą reprezentuje, ale ekonomia mi się spodobała.

Chciałabym naprawdę podkreślić to, że pochodzenie nas nie determinuje. Jeżeli ktoś chce osiągnąć sukces, spełniać marzenia, to może. Nie mówię, że jest łatwo, i jestem daleka od stwierdzenia, że „wszystko jest możliwe, wystarczy tylko chcieć”, ale jeżeli ten wywiad czyta ktoś z podobnymi dylematami, jakie ja miałam wtedy, to mam nadzieję, że da mu to trochę pewności siebie – Ola z Gryfowa Śląskiego została adwokatem, doktorem, ma kancelarię we Wrocławiu i dobrze jej idzie, została Rising Star… Nie ma co tracić wiary w siebie i swoje marzenia.

Zapewne stąd już mały krok ku restrukturyzacji. Dlaczego akurat ta specjalizacja?

Tak, jak już studiowałam tę swoją ekonomię i wiedziałam, że podatki to jednak nie to, to zaczęłam szukać dalej. Na Erasmusie w Berlinie miałam zajęcia z prawa upadłościowego i bardzo mnie to zainteresowało. Dlatego zaczęłam zgłębiać wiedzę, czytać, szukać. W końcu pod koniec aplikacji uznałam, że to właśnie mnie kręci. W międzyczasie spróbowałam wielu innych dziedzin prawa, dzięki temu miałam porównanie. Zdania nie zmieniłam do dziś.

Restrukturyzacja, upadłości – uchodzą za jedne z trudniejszych specjalizacji, ponieważ wymagają wiedzy ekonomicznej, ale i rozumienia prowadzenia biznesu, często o różnej specyfice – czy rzeczywiście tak jest?

Tak, to prawda. Dlatego studia ekonomiczne dają dużo w tym obszarze, ponadto ważne jest, żeby zawsze, kiedy jest ku temu okazja, rozmawiać z przedsiębiorcami, ludźmi, którzy robią biznesy, nawet najmniejsze. Ja zawsze przepytuję fryzjerów i kosmetyczki, z czym się borykają, co się u nich dzieje – biznesowo właśnie.

Czy to dobry kierunek dla młodych prawników? Od czego zacząć? Jakie kompetencje mogą się przydać?

Jak powiedziałam wcześniej, warto zainteresować się szeroko rozumianą ekonomią. Czytać, słuchać, poznać podstawy rachunkowości, zarządzania, komunikacji w kryzysie. Tu pomogą nie tylko książki, warto też na co dzień czytać wiadomości, interesować się tym, co się dzieje w świecie. Kierunek jest dobry, polska gospodarka rozwija się, doganiamy gospodarki Europy Zachodniej, zmienia się nasza polska mentalność. Na razie upadłość to wciąż tabu, ale nie musi tak być. Poza tym Unia Europejska podejmuje szereg inicjatyw w obszarze restrukturyzacji i w kolejnych latach to będzie temat co raz istotniejszy.

Nie bez znaczenia są tu również kolejne kryzysy – COVID-19, wojna na Ukrainie, kryzys energetyczny – to wszystko powoduje wzrost znaczenia instrumentów prawnych zorientowanych na ratowanie przedsiębiorstw bądź jak najsprawniejsze zamykanie tych, których z powodu utraty rentowności nie da się już uratować.

W obecnym stanie spowolnienia gospodarczego ma Pani więcej pracy? Jakie są perspektywy na najbliższe miesiące?

Obserwuję wzrost liczby przedsiębiorców, którzy borykają się z problemami. W Polsce nie jest jeszcze tak, żeby oni od razu kierowali wzrok na restrukturyzację, ale to się zmienia. Część moich klientów jest bardzo świadoma, szybko zauważyli oznaki kryzysu u siebie i wspólnie działamy w kierunku przezwyciężenia problemów.

Jak wypada polskie prawo restrukturyzacyjne / upadłościowe, zwłaszcza tak zwana sanacje – na tle innych państw europejskich? Mówi się o nowej dyrektywie restrukturyzacyjnej, z której implementacją zresztą Polska się opóźnia – czy Pani zdaniem jest ona potrzebna?

Polska się opóźnia, ale to nie tylko my, inne kraje Unii także. Dyrektywa była potrzebna i dobrze, że została uchwalona. Polska musi się do niej dostosować, ale te dostosowania to nie są problemy wielkiej wagi. Nasze prawo restrukturyzacyjne z 2015 r. to przepisy bardzo nowoczesne, w dużej mierze spełniające wymogi dyrektywy. Dlatego szkoda, że w ogóle jesteśmy w opóźnieniu, zwłaszcza, że szykują się kolejne inicjatywy UE, przed końcem roku oczekujemy projektu kolejnej dyrektywy w obszarze szeroko rozumianej upadłości i restrukturyzacji.

Stale się Pani dokształca – edukacja to potrzeba rynkowa, budowanie przewagi konkurencyjnej czy przyjemność?

Wszystkie odpowiedzi są prawidłowe (śmiech). I bardzo mnie cieszy, że to, co pozwala mi na budowanie przewagi konkurencyjnej, czyli uzyskiwanie pozycji eksperckiej, daje mi tę przyjemność.

Angażuje się Pani w programy dokształcania dla aplikantów, prowadzi Pani także firmę – apla-lab, pomagającą przygotowywać się do egzaminów. W tym roku zdecydowanie mniej osób dostało się na aplikację. Jak Pani to skomentuje?

Ja przygotowuję do egzaminów końcowych, adwokackich i radcowskich. Staram się pokazać aplikantom, że w trakcie aplikacji zebrali naprawdę dużą wiedzę i przy odrobinie jej ustrukturyzowania na pewno zdadzą te egzaminy. Organizuję kursy praktyczne, gdzie rozwiązujemy kazusy, piszemy umowę, piszemy apelację. Bardzo mnie cieszy, że „moi” aplikanci na egzaminach radzą sobie świetnie i często wracają do mnie z takim podziękowaniem typu „Nie wiedziałam, ile wiem, póki mi tego nie pokazałaś na zajęciach”.

Co do egzaminu wstępnego trudno mi powiedzieć. Może zawiódł sposób przygotowania w tej postaci, że część zdających w ogóle nie czyta przepisów, tylko ogranicza się do testów? Testy są super, ale według mnie to jest jednak sprawdzenie wiedzy, a nie wyłączny sposób jej uzyskania. Dużo osób się ze mną nie zgodzi (wiem, ponieważ takie rozmowy prowadziłam już nie raz), ale ja uważam, że samo robienie testów, bez konfrontowania pytań z przepisami, z tym, jak dana regulacja ogólna ma się do innych regulacji szczególnych, gdzie są wyjątki, jaki dana regulacja ma sens itd., to za mało.

Gdyby miała Pani podpowiedzieć młodym prawnikom – jak zaplanować swoją karierę – jakie były trzy główne wskazówki?

Po pierwsze, mieć oczy szeroko otwarte. Nie musicie znaleźć specjalizacji ani na studiach, ani na aplikacji. Szukajcie, próbujcie, nie zrażajcie się.

Po drugie, inwestować w umiejętności pozaprawne, bo to one dają prawdziwą przewagę na rynku. Języki obce, umiejętność programowania, znajomość danej branży biznesu, wiedza inżynierska np. w obszarze gospodarki odpadami, to wszystko może kiedyś świetnie zaprocentować. Lubisz pociągi? Czytaj o przetargach w kolejnictwie, zobacz, czym jest FIDIC, zwracaj uwagę na inwestycje PESA. Powiąż pasję z przyszłym zawodem.

Po trzecie, najbardziej ufaj sobie i wierz w siebie. Super jest mieć mentora, świetnie móc z kimś omawiać swój rozwój czy konkretne sprawy, które prowadzimy. Ale na koniec dnia trzeba być po prostu w zgodzie z samym sobą.


Dr Aleksandra Krawczyk, LL.M., adwokat i doradca restrukturyzacyjny. Specjalizuje się w sprawach restrukturyzacyjnych, zwłaszcza z elementem międzynarodowym, oraz prowadzeniu procesów sądowych i arbitrażowych, głównie w sporach budowlanych, korporacyjnych i z zakresu gospodarki odpadami. Występowała przed Sądem Najwyższym oraz sądem arbitrażowym International Chamber of Commerce, a także Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jest absolwentką studiów prawa, ekonomii i międzynarodowych stosunków gospodarczych. Studiowała we Wrocławiu, Berlinie i Wiedniu, a także Heidelbergu, gdzie ukończyła program „Magister Legum in Unternehmensrestrukturierung”, przygotowujący do świadczenia usług prawnych dla przedsiębiorstw w kryzysie. W 2020 r. zwyciężyła w konkursie Rising Star Prawnicy – liderzy jutra, organizowanym przez Wolters Kluwer Polska. Członek INSOL Europe, autorka komentarzy do prawa upadłościowego, restrukturyzacyjnego i spółek oraz artykułów naukowych w językach polskim, niemieckim i czeskim.

Prawieoprawie