Najważniejsze to wybór kierunku, który ma co najmniej potencjał, by stać się pasją
„Uważam, że nie ma dobrej praktyki bez dobrej teorii, ale też teoria oderwana od praktyki – w szczególności w sprawach gospodarczych – staje się jałowa.” – mówi w wywiadzie dr Jarosław Kola, prawnik, naukowiec i praktyk specjalizujący się w prawie zamówień publicznych oraz prawnych aspektach prowadzenia polityki rozwoju.
Dzień dobry, bardzo dziękujemy za przyjęcie naszego zaproszenia do rozmowy i poświęcony nam czas, bo zapewne wpadł już Pan w wir pracy na uczelni. Właśnie minął październik, wielu studentów rozpoczęło naukę na kierunku „prawo”. A jak u Pana jak wyglądały początki – skąd myśl o studiowaniu prawa?
To ja bardzo dziękuję za zaproszenie. Faktycznie łączenie działalności naukowej z aktywnością zawodową nie jest łatwe. Mam wrażenie, że każdy kolejny październik to co raz większe wyzwanie, a jednocześnie za każdym razem łudzę się, że pewnie poprzeczka wyżej już nie powędruje. Po czym orientuję się, że to właśnie złudzenie. Od mojego pierwszego października na WPiA UAM minęło już niestety sporo czasu, bo aż 16 lat. Pamiętam, że początki nie były dla mnie łatwe, co pewnie wiąże się z odpowiedzią na Państwa główne pytanie: „skąd myśl o studiowaniu prawa”. Otóż stawiając na szczerość odpowiem, że decyzja wynikała z poczucia braku alternatywy. Mój ówczesny sposób myślenia o wyborze studiów scharakteryzowałbym w ten sposób: nauka nie sprawia mi szczególnych problemów w żadnej z dziedzin, niemniej zainteresowania lokuję raczej po stronie tzw. humanistyki. W skrócie: nie mam problemów z matematyką, ale wolę historię, literaturę czy WOS. Jednocześnie znam społeczne wyobrażenia na temat zawodów prawniczych i pewnie trochę im ulegam. Myślę, że w takim myśleniu nie byłem wyjątkowy. Wiem, że wiele moich koleżanek i kolegów myślało podobnie. Dziś uważam, że to nie była i nie jest właściwa perspektywa. Myślę, że wielu autentycznych pasjonatów historii, poezji, wiedzy o kulturze, ale także chemii czy biologii, działając w tym samym schemacie myślenia wybierało prawo czy medycynę. Nie zawsze okazywało się to dobrym wyborem, ale niemal zawsze wiązało się z rezygnacją z młodzieńczej pasji. Oczywiście ja dokonywałem wyboru w 2008 r., a to były jednak trochę inne czasy niż obecnie. Oczywiście nie śmiem porównywać moich doświadczeń z wyzwaniami, z jakimi mierzyły się pokolenia prawników starszych ode mnie, ale dorastanie w Polsce lat 90. XX w., jednak zachęcało do nieco twardszego stąpania po ziemi. Dlatego podsumowując – mój wybór był raczej pragmatyczny, a studiowania i praktykowania prawa nie określiłbym jako spełniania marzeń. Oczywiście pierwiastek romantyczny również występował – wiedziałem, że moją praktyką prawniczą będę chciał przyczyniać się do rozwoju gospodarczego mojego kraju. Za sprawą wybranej specjalizacji dziś mam poczucie, że to mi się w jakimś stopniu udaje i bywa źródłem satysfakcji. Jeśli jednak w ramach tej odpowiedzi miałbym sformułować jakąś konkluzję-poradę, to brzmiałaby ona tak: nie żałuję mojego wyboru, ale dziś uważam, że najważniejsze to wybór kierunku, który ma co najmniej potencjał, by stać się pasją. Mam szczęście, bo mi się to udało, ale na początku drogi nie byłem tego wcale taki pewien. Rozgadałem się…
Po studiach zdecydował się Pan na studia doktoranckie. Jest Pan aktywnym wykładowcą. Czy pozostanie na uczelni i praca naukowa były od początku Pana marzeniem?
Nie. Zdecydowanie nie było. 😊 Mniej więcej do czwartego roku studiów deklarowałem, że nie mogę się doczekać opuszczenia murów uczelni na stałe. Wtedy jednak odnalazłem autentyczną pasję w obszarze prawoznawstwa i trafiłem na ludzi, dzięki którym mogłem ją rozwinąć, a przy okazji rozbudzić badawcze zacięcie. Dziś uważam, że te wydarzenia mnie „uratowały”, uformowały jako prawnika i wciąż stanowią główny motor napędowy działań, które podejmuję.
Badania naukowe prowadził Pan nie tylko w Polsce, ale również za granicą – w Paryżu, Oxfordzie, Nottingham, Cape Town, a także w Max-Planck-Institut für ausländisches öffentliches Recht und Völkerrecht w Heidelbergu. Co dały Panu te doświadczenia? Czy podejście do prawa zagranicznych naukowców różni się od tego w Polsce?
„Podróże kształcą” – to oczywiście truizm, ale uważam, że na niwie naukowej, w tym w szczególności w obszarze nauk społecznych, to maksyma szczególnie ważna. Jako prawnik powiem, że paradoksalnie o wiele łatwiej można zrozumieć procesy społeczne i regulujące je normy prawne, jeśli spojrzymy na nie z perspektywy innego systemu prawnego. Pozwala to również uniknąć wyważania drzwi, które ktoś już gdzieś na świecie otworzył. Dlatego nie tylko badania zagraniczne, ale też nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów na forum międzynarodowym może zwyczajnie bardzo ułatwiać pracę naukową. Co do różnic w podejściu myślę, że są one naturalne i zazwyczaj zdeterminowane uwarunkowaniami kulturowymi. Natomiast to, co kilkukrotnie zwróciło moją uwagę, to fakt, że polscy naukowcy warsztatowo prezentują naprawdę wysoki poziom. Brzmi to pewnie paradoksalnie, że tę właśnie refleksję eksponuję jako główny wniosek z doświadczeń międzynarodowych, ale to jedno z istotniejszych dla mnie spostrzeżeń. Wypowiadam się oczywiście o mojej dyscyplinie. Uśredniając moje obserwacje mogę z przekonaniem stwierdzić, że metody wykładni prawa, metodologia jego badania, to zagadnienia zauważalnie ważne w pracy polskich prawników. Oczywiście dostrzeżenie tego zjawiska nie powinno zachęcać do jakiegokolwiek wartościowania i tego też nie czynię. Uważam jednak, że wciąż zbyt nieśmiało postrzegamy rolę polskiego prawa, prawoznawstwa, czy generalnie polskiej perspektywy w odniesieniu do globalnych procesów społecznych i gospodarczych. Żeby było jasne – to refleksja oparta również, a może przede wszystkim, na podstawie własnych doświadczeń. Ale może właśnie z tego powodu, uznałem ją za szczególnie wartą podkreślenia.
Pana zainteresowania naukowe są imponujące i nie ograniczają się wyłącznie do jednej dziedziny. Zajmuje się Pan m.in. prawem zamówień publicznych, ESG, energetyką wiatrową, prawnymi aspektami prowadzenia polityki rozwoju, elektromobilnością czy rozwojem infrastruktury paliw alternatywnych. Skąd w Panu tyle naukowej motywacji?
Widzę, że Państwa wywiady poprzedza dogłębny research. 😊 Faktycznie wymienione przez Państwa zagadnienia leżą w obszarze mojego zainteresowania zarówno naukowego, jak i zawodowego. Nie bez przyczyny odwołuję się do praktyki zawodowej – nie ukrywam, że to ona istotnie determinuje moje zainteresowania. Bazą jest dla mnie zainteresowanie prawnymi aspektami prowadzenia polityki rozwoju i aktywnością państwa w gospodarce. Stąd koncentruję się na działalności inwestycyjnej władzy publicznej i na prawie zamówień publicznych. Pozostałe wymienione przez Państwa obszary to zagadnienia interesujące mnie w zakresie, w jakim związane są właśnie z tym głównym obszarem. Jako praktyk na co dzień dostrzegam występujące pomiędzy nimi powiązania, a także problemy wynikające z braku świadomości prawodawcy, że te powiazania istnieją i są bardzo doniosłe praktycznie. Tytułem przykładu mogę wskazać regulacje dotyczące rozwoju elektromobilności, które niestety w wielu obszarach całkowicie abstrahowały, czy wręcz ignorowały uwarunkowania wynikające choćby z prawa zamówień publicznych. Uważam, że to jedna z ważniejszych przyczyn niepowodzeń procesu rozwijania elektromobilności w Polsce. Więc jeśli chodzi o naukowe inspiracje odpowiedziałbym tak: wyznaję zasadę, że prawo to przede wszystkim instrument, który ma służyć efektywnemu regulowaniu relacji społecznych i rozwiązywaniu doniosłych praktycznie problemów. Dzięki praktyce dostrzegam tych problemów znacznie więcej, a potem staram się je rozwiązywać – zarówno jako praktyk, jak i naukowiec.
Czy ma Pan może jakieś autorytety naukowe, które Pana inspirują?
Oczywiście, jest bardzo wiele osób, które naukowo mnie inspirują. Staram się stale podpatrywać i uczyć od wybitnych prawników, z którymi mam lub miałem okazję współpracować. Powinienem rozpocząć od deklaracji, że na co dzień mam możliwość współpracy z wybitnym prawnikiem, dr Joanną Kruszyńską-Kolą. Jak łatwo się domyślić to moja żona, ale również naukowo naprawdę sporo razem przeżyliśmy. Na studiach trafiliśmy do jednej grupy, później razem rozpoczęliśmy studia doktoranckie, następnie pracę naukowo-dydaktyczną. Żona jako pierwsza obroniła doktorat – znakomity zresztą – co na pewno samo w sobie było dodatkową inspiracją. 😊 Ale zupełnie serio, jest dla mnie autentycznym autorytetem naukowym. Jeśli chodzi o moich mistrzów – bo zakładam, że to istota Państwa pytania – mam szczęście, bo inspirujących postaci spotkałem dotąd naprawdę wiele. Nie chciałbym nikogo pominąć więc może ograniczę się do wspomnienia osób, które te kilkanaście lat temu mnie zainspirowały i w największym stopniu wpłynęły na decyzję o podjęciu aktywności naukowej. To osoby, które spotkałem na macierzystym Wydziale. W pierwszej kolejności prof. Wojciech Dajczak, za sprawą którego rozwijałem pierwsze naukowe pasje związane z historią prawa, ale też komparatystyką prawniczą. Zaprowadziły mnie one pod skrzydła śp. prof. Teresy Rabskiej i prof. Katarzyny Kokocińskiej, dzięki którym przekonałem się, że regulacje gospodarcze to właśnie ta dziedzina, w której powinienem się specjalizować.
Przy tylu aktywnościach naukowych pracuje Pan też w Kancelarii WKB Lawyers. Co daje Panu praktyka? Nie miał Pan nigdy planów, by skupić się tylko na takiej karierze kancelaryjnej?
Jak już wspomniałem, przez długi czas widziałem się wyłącznie na ścieżce praktyki. Dziś jednak zwięźle wyraziłbym moje credo. Uważam, że nie ma dobrej praktyki bez dobrej teorii, ale też teoria oderwana od praktyki – w szczególności w sprawach gospodarczych – staje się jałowa. Dlatego uważam, że praktyka daje mi bardzo wiele i w zasadzie to ona kieruje zainteresowania ku zagadnieniom, które stają się przedmiotem mojej aktywności naukowej.
Angażuje się Pan w sprawy studenckie – był Pan m.in. opiekunem zwycięskiej reprezentacji WPiA UAM w turnieju Moot Court: „Zastępstwo procesowe przed Krajową Izbą Odwoławczą. Co daje Panu praca ze studentami? Czy ma Pan jakiś cel, jeśli chodzi o kształcenie młodych adeptów prawa?
Pracę na uczelni i współpracę ze studentami traktuję jako swego rodzaju odpłatę za szanse, które sam otrzymałem. Zależy mi więc na tym, by dzielić się moją wiedzą i doświadczeniem ze studentami. Cel mam stale jeden – by tym wszystkim młodym ludziom, którzy uznają, że moja wiedza lub doświadczenie może być w jakiś sposób przydatne, pomóc odnaleźć pasję i dobrać optymalne narzędzia jej rozwijania. To właśnie mój najważniejszy cel w działalności dydaktycznej.
Prowadził Pan również zajęcia dla studentów politechniki. Czy inaczej pracuje się z przyszłymi inżynierami niż prawnikami?
„Inaczej” – to dobre słowo. Rzeczywiście zajęcia prowadzę też na Politechnice Poznańskiej i bardzo cenię sobie to doświadczenie. Podstawowa różnica jest taka, że studenci, z którymi tam współpracuję, są bardziej bezpośredni i bezkompromisowo poszukują praktycznej użyteczności w informacjach, które staram się przekazywać. Przyznaję, że taki model bardzo mi odpowiada, bo jest również dla mnie bardzo rozwijający. Przypomina mi słowa przypisywane Einsteinowi – „jeśli nie potrafisz czegoś prosto wytłumaczyć, oznacza to, że tego nie rozumiesz”. Spotkania ze studentami, którzy operują zupełnie inną siatką pojęciową i schematami myślenia zmuszają do pracy nad zdolnościami komunikacyjnymi, co dla każdego prawnika jest bardzo cennym doświadczeniem.
Pozostając w temacie studiów – w niekonwencjonalny sposób poprowadził Pan fakultet na temat marketingu prawniczego, realizując go w formie spotkań z praktykami. Jaki był odzew studentów uczestniczących w tych spotkaniach? Czy Pana zdaniem taki przedmiot powinien zostać wpisany na stałe do programu studiów?
Co do ostatniego pytania – nie wiem, ale takie sugestie otrzymywałem od uczestniczących w kursie studentów. Na pewno zgadzam się, że wobec dynamicznie zmieniających się realiów rynku usług prawniczych większe zorientowanie na praktyczny wymiar codziennego wykonywania zawodu to właściwy kierunek. Dlatego bardzo się cieszę, że na WPiA UAM jest pełne zrozumienie dla takich działań i otwarcie na współpracę z praktykami, bo moje zajęcia to tylko jedna z tego rodzaju inicjatyw na naszym Wydziale.
Świadomie buduje Pan swoją markę osobistą w social mediach. Znalazł się Pan na liście #50prawników, których warto obserwować na LinkedIn. Gratulujemy! Prowadzi Pan również autorski kanał na platformie YouTube, na którym omawia najnowsze zmiany legislacyjne oraz zaprasza do rozmów innych prawników. Skąd czerpie Pan inspiracje do tworzenia treści?
Ze wszystkiego, o czym do tej pory już wspominałem. Na LinkedIn i na YouTube dzielę się tym, czym zajmuję się na co dzień – zarówno jako praktyk, jak i naukowiec. Część moich publikacji stanowią więc informacje adresowane do klientów lub kolegów „po fachu”, a część to materiały dla studentów, uzupełniające wykłady i ćwiczenia w nieco atrakcyjniejszej, luźniejszej konwencji. Czerpanie z codziennych doświadczeń to też dla mnie sposób zapanowania nad napiętym harmonogramem. Łączenie pracy na uczelni, w dużej kancelarii, a dodatkowo statusu posiadacza Karty Dużej Rodziny to spore wyzwanie. Więc inspiracją jest codzienność i konieczność optymalizacji kalendarza.
Rozwijając własną strategię rozwoju w sieci polegał Pan wyłącznie na swojej intuicji, ucząc się na błędach, czy korzystał Pan ze wsparcia profesjonalistów w tym zakresie?
Zdecydowanie na intuicji i na własnych błędach, wśród których największym jest wciąż brak niezbędnej regularności, spowodowany wyzwaniami wspomnianymi już w poprzedniej odpowiedzi. Na pewno jednak warto korzystać z pomocy profesjonalistów. Na wspomnianych wyżej wykładach z marketingu prawniczego, które organizowałem na WPiA UAM, wielokrotnie od zapraszanych gości dowiadywałem się informacji, wywołujących tę samą reakcję: „gdybym tylko wiedział o tym wcześniej…”. Ale jeśli ktokolwiek nie jest przekonany do sięgania od razu po profesjonalne wsparcie, polecałbym zacząć od podpatrywania osób, których działalność marketingowa w interesującym obszarze zwraca uwagę, czy wręcz imponuje. Warto też orientować się w trendach i aktualnościach na rynku i tu z pewnością Państwa portal może być bardzo przydatny. Gratuluję i polecam. 😊
Miło nam to usłyszeć. Dziękujemy.
Z racji zainteresowań naukowych musi być Pan na bieżąco z nowinkami technologicznymi. Czy w pracy zawodowej korzysta Pan z rozwiązań wspieranych przez sztuczną inteligencję? Czy i jak w Pana ocenie branża prawnicza zmienia się pod wpływem technologii AI?
To technologia tak dynamicznie rozwijająca się, że nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że jestem na bieżąco, ale dbam o to, by dystans był jak najmniejszy. Jestem optymistą w tym znaczeniu, że sam nie mogę się doczekać, gdy żmudne i obiektywnie niezbyt rozwijające zadania prawników będą wykonywane przez narzędzia oparte o AI. To jednak na pewno wpłynie na branżę wymagając od prawników większego profesjonalizmu. Sam często powtarzam studentom, że wiedza o prawie jest oczywiście fundamentem, ale kluczowa dla prawnika jest umiejętność interpretacji ogromu dostępnych informacji oraz zdolność do efektywnego zastosowania wyników takiej analizy. Myślę, że jeszcze trochę czasu upłynie (choć nie twierdzę, że bardzo wiele) zanim praca prawników stanie się całkowicie zastępowalna przez AI. Z całą pewnością w pierwszej kolejności zastąpieni zostaną prawnicy, którzy bazują na wiedzy i nie rozwijają umiejętności. Myślę więc, że warto znaleźć się w gronie tych drugich i stawiać na specjalizację.
Lista Pana sukcesów zawodowych jest imponująca. Jest Pan finalistą konkursu #RisingStars organizowanego przez Wolters Kluwer Polska – 35 najbardziej obiecujących młodych prawników w Polsce, otrzymał Pan rekomendację w międzynarodowym rankingu Legal500 i zwyciężył w konkursie AIJA Best International Future Lawyer 2023. Serdecznie gratulujemy! Jaką wartość mają dla Pana te nagrody?
Bardzo dziękuję, choć nie przesadzałbym z tym, że to sukcesy imponujące. Na pewno jednak to miłe potwierdzenie, że to co robię, zasługuje w czyichś oczach na docenienie. To zwyczajnie pomaga, bo większość praktykujących prawników dość szybko orientuje się, że wspomniane na początku społeczne wyobrażenia na temat zawodów prawniczych są dość dalekie od rzeczywistości. To trudna praca, a ktoś kto chce ją wykonywać bardzo dobrze, zwykle musi godzić się na sporo wyrzeczeń. Znam bardzo wielu doskonałych prawników, których praca jest zbyt rzadko doceniana, nie tylko publicznie. Dlatego sam zawsze się cieszę, gdy moje wysiłki są doceniane. Oczywiście cenię wyróżnienia, o których Państwo wspominacie, ale dodam, że równie mocno cieszą mnie wyniki ankiet studenckich, gdy potwierdzają, że moja praca dydaktyczna komuś pomaga. Bo przecież zarówno na uczelni, jak i w praktyce, prawnicy funkcjonują po to, by pomagać innym. Jeśli przy tym zasłużą na pochwałę – świetnie!
Działa Pan wielopłaszczyznowo. Jak udaje się Panu łączyć tyle aktywności – pracę w kancelarii i pracę na uczelni z życiem prywatnym i zachowywać przy tym work-life balance?
„Work-life balance”? Tak, ktoś mi już o tym wspominał…, ale na poważnie – to rzeczywiście trudne. Staram się optymalizować moją aktywność w tym znaczeniu, że naukowo, zawodowo, a nawet marketingowo działam w tym samym obszarze. Dzięki temu mogę działać z większą intensywnością. Z drugiej jednak strony taki model sprawia, że granice między życiem prywatnym oraz naukowym i zawodowym trochę się zacierają i to bywa problematyczne. Cóż – myślę, że nie ma recepty na mityczny „work-life balance” – to raczej codzienna walka, która czasem kończy się sukcesem, a czasem frustrującym przekonaniem, że to syzyfowa praca. Życie…
Jest Pan młodym prawnikiem, ale z bogatym doświadczeniem. Czy (patrząc na przebytą już drogę) ma Pan jakieś rady, wskazówki dla swoich młodszych kolegów i koleżanek?
Żeby spiąć rozmowę jakąś klamrą odwołałbym się do tego, o czym wspominałem na początku – najważniejsze to odnaleźć pasję. Intensywna praca prawnicza bez poczucia głębszego sensu na dłuższą metę może okazać się wręcz niebezpieczna, a na pewno jest bardzo trudna. Dlatego młodszym kolegom i koleżankom, szczególnie tym najmłodszym, którzy są jeszcze przed decyzją o wyborze studiów, zaproponowałbym, aby mimo wszystko, możliwie wcześnie poszukiwali pomysłu na siebie i uczynili go pasją. To oczywiście trudne, ale zawód prawnika i tak jest trudny sam w sobie, więc warto ułatwiać sobie jego wykonywanie poprzez powiązanie go z pasją – i to właśnie polecam. 😊
Dr Jarosław Kola – prawnik, naukowiec, wykładowca na Wydziale Prawa i Administracji UAM, praktyk specjalizujący się w prawie zamówień publicznych oraz prawnych aspektach prowadzenia polityki rozwoju. Autor publikacji naukowych i popularyzatorskich z zakresu prawa zamówień publicznych, prawa administracyjnego i zarządzania. Nagradzany w wielu konkursach m.in. #RisingStars, Legal500. Zwyciężył w konkursie AIJA Best International Future Lawyer 2023.