Proste prawo to zdecydowanie przyszłość

W kontekście usług prawnych na pewno istotny jest megatrend związany z rozwojem sztucznej inteligencji, a także wyzwania, jakie się z tym wiążą. Innym trendem, który jest mi szczególnie bliski, jest też rozwój legal designu i upowszechnianie idei prostego języka” – rozmowa z Anetą Liszewską-Mądrą, prawnikiem ludzi przedsiębiorczych.

Dzień dobry. Rozmowę zaczynamy zazwyczaj od kilku pytań, które przybliżają początki kariery naszych rozmówców. Jak to wyglądało w Pani przypadku? Zaczęła Pani od studiów w zakresie stosunków międzynarodowych – co zadecydowało o rozpoczęciu drugiego kierunku, którym było prawo?

W liceum chodziłam do klasy humanistycznej, zdawałam maturę z historii i WOSu, więc wybór kierunku studiów był nieco ograniczony. Jednocześnie zupełnie nie miałam wtedy pojęcia, co chciałabym robić w życiu. Wiedziałam tylko jedno – na pewno nie chciałam być prawnikiem 😉 Szukałam innej ciekawej alternatywy i podczas dni otwartych na Uniwersytecie Warszawskim zafascynowałam się stosunkami międzynarodowymi. Drugą opcją była filologia polska. Na obydwa kierunki się dostałam, ale stosunki wygrały.

Na pierwszym roku studiów miałam zajęcia z podstaw prawa i okazało się – pewnie dlatego, że zajęcia prowadził doświadczony praktyk – że to całkiem ciekawe. Zresztą wielu studentów stosunków międzynarodowych łączy je z innymi kierunkami – najczęściej właśnie z prawem lub ekonomią.

Od drugiego roku studiów „ciągnęłam” dwa kierunki i były to zupełnie inne rodzaje studiowania. Na stosunkach trzeba było dużo czytać i uczyć się na bieżąco. Na prawie najważniejsza była mobilizacja przed sesją. Pewnie dzięki temu udawało mi się to łączyć bez jakichś większych trudności i bez konieczności zarywania nocy czy poświęcania życia towarzyskiego.

A jak było z wyborem aplikacji? Dlaczego postanowiła Pani zostać radcą prawnym – a może radczynią prawną? Jaki jest Pani stosunek do prawniczych feminatywów?

Z wyborem aplikacji to znowu była dłuższa historia 🙂 Zdawałam egzamin wstępny zarówno na radcowską (pracowałam wtedy w kancelarii radcowskiej, więc wydawało mi się to zupełnie naturalne), jak i na ogólną, bo rozważałam karierę sędziowską. Zabrakło mi 2 punktów, żeby faktycznie zacząć aplikację ogólną. Odczytałam to wtedy tak: jestem naprawdę dobra, ale widocznie nie jest mi to pisane 😉 Już tak mam – wierzę, że wszystko dzieje się po coś 🙂

Teraz absolutnie nie żałuję, że wybrałam taką, a nie inną ścieżkę kariery.

A co do feminatywów – nie mam nic przeciwko, ale nie jestem też jakąś wielką fanką „feminatyzowania” wszystkich nazw zawodów, stanowisk itp. Zdecydowanie jestem radcą prawnym, a nie radczynią prawną.

Co kryje się pod terminem „prawo w onlajnie”, którego użyła Pani nagłówku swojego profilu na LinkedIn?

Zaczęłam prowadzić swoją własną kancelarię w czasach covidowych, kiedy okazało się, że praktycznie nie da się prowadzić działalności – jakiejkolwiek – bez funkcjonowania w Internecie. Wielu przedsiębiorców dopiero się tego uczyło, nie mieli też pojęcia, z jakimi prawnymi obowiązkami wiąże się działalność online. I właśnie wszystkie te aspekty prawne związane z prowadzeniem działalności w Internecie – od zasad świadczenia usług drogą elektroniczną, przez prawa konsumenta, do ochrony danych osobowych – nazywam zbiorczo prawem w onlajnie.

A tak na marginesie – zgodnie z definicją wskazaną w Wielkim słowniku języka polskiego „onlajn” to tryb działalności odbywającej się w połączeniu z Internetem. Co prawda jest to słowo raczej potoczne, ale lubię takie spolszczenia zagranicznych terminów (których i tak mamy za dużo i w prawie, i w biznesie).

W czasach szybko zmieniających się przepisów, specjalizacja to Pani zdaniem wybór, czy konieczność?

W trakcie aplikacji i zaraz po zdaniu egzaminu radcowskiego pracowałam w niedużej kancelarii, bez wąskiej specjalizacji. Zajmowaliśmy się naprawdę bardzo różnymi sprawami. Wtedy wydawało mi się, że takie robienie wszystkiego po trochu nie jest dla mnie, że powinnam się specjalizować w jakiejś konkretnej dziedzinie.

Kiedy zaczęłam prowadzić swoją kancelarię, początkowo skupiłam się właśnie na prawie onlajnu. Z czasem trochę to ewoluowało – i znowu na skutek zbiegu różnych okoliczności – ale zawsze starałam się skupiać na jakimś konkretnym problemie, branży itp.

W międzyczasie pracowałam przez kilka miesięcy jako in-house w dosyć dużej korporacji. Na takim stanowisku trzeba się orientować w naprawdę wielu różnych obszarach prawnych i na wąską specjalizację raczej nie ma miejsca.

Aktualnie myślę, że mogę o sobie powiedzieć, że jestem specjalistką w dosyć wąskiej dziedzinie (prawo psychologów i psychoterapeutów), ale jednocześnie pomagam moim klientom też w innych kwestiach związanych z ich działalnością, np. w kwestii ochrony danych osobowych czy właśnie w aspektach związanych z funkcjonowaniem w Internecie. Zdecydowanie jest to efekt podjętych przeze mnie decyzji. Dla mnie ta ścieżka okazała się najbardziej efektywna i satysfakcjonująca, natomiast nie uważam, że specjalizacja to must have w dzisiejszych czasach.

Czy może Pani – jak najprościej 😊 – wytłumaczyć nam, jak uzyskała Pani certyfikat Konsultantki Językowej Prostej Polszczyzny?

Od kiedy pamiętam klienci cenili mnie za to, że tłumaczę z prawniczego na polski. Jakoś tak zawsze po drodze mi było z upraszczaniem. Kilka lat temu wysłuchałam jakiegoś wywiadu z prof. Tomaszem Piekotem i wkręciłam się jeszcze bardziej (a przy okazji stałam się wielką fanką samego profesora). Tomasza poznałam osobiście podczas studiów podyplomowych na Uniwersytecie SWPS we Wrocławiu i było to spełnienie moich marzeń 🙂 A kiedy dowiedziałam się, że współorganizuje on kurs dla konsultantów Prostej Polszczyzny, nie miałam żadnych wątpliwości, że to coś dla mnie. Kurs był bardzo intensywny, kończył się niełatwym egzaminem, w znacznym stopniu praktycznym, ale zdecydowanie było warto!

Czy praca zdalna wpłynęła na uproszczenie się języka, którego używają prawnicy? Być może mniej formalne otoczenie przełożyło się również na mniej formalny styl prawników?

To ciekawa hipoteza, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia czy prawdziwa 🙂 Nadal są prawnicy, dla których prosty język jest jakąś fanaberią i którzy budują swoją pozycję na posługiwaniu się trudnymi słowami, długimi zdaniami, paremiami łacińskimi itp.

Z drugiej strony wiem, że idee prostego języka czy zasady legal designu są coraz bardziej popularne. Być może faktycznie miało na to wpływ odformalizowanie relacji z klientami, urzędami czy nawet sądami. Myślę jednak, że nie był to czynnik decydujący.

Jakie zmiany, poza wspomnianą pracą zdalną, spowodowała w branży prawniczej pandemia COVID-19?

Dla mnie największą zmianą pocovidową są spotkania online z klientami. Obecnie jest to w zasadzie normą – nikogo nie dziwi taka forma konsultacji, nikt nie ma problemu z połączeniem. Dla mnie w praktyce oznacza to brak ograniczeń terytorialnych – obszar mojego działania to cała Polska (a czasami też zagranica). Z drugiej strony wiem, że nie jest to rozwiązanie idealne. Często mam poczucie, że kontakt z żywym człowiekiem jest czymś wyjątkowym, pozwala faktycznie zbudować relacje. Staram się to trochę wyważać i w miarę możliwości umawiam się też na spotkania w prawdziwym świecie. Tych wirtualnych jest jednak znacznie więcej.

A jakie zmiany przyniesie przyszłość? Czy zauważa Pani na rynku prawniczym trendy, które mogą mieć znaczący wpływ na rozwój branży?

Jestem wielką fanką śledzenia trendów. Niedawno ukazała się nowa mapa trendów opracowana przez infuture.institute i powoli się w nią wgryzam.

W kontekście usług prawnych na pewno istotny jest megatrend związany z rozwojem sztucznej inteligencji, a także wyzwania, jakie się z tym wiążą. Innym trendem, który jest mi szczególnie bliski, jest też rozwój legal designu i upowszechnianie idei prostego języka.

Śledzę też trendy, które co prawda nie wiążą się bezpośrednio z rynkiem prawniczym, ale które dotykają moich klientów i potencjalnych klientów. Mowa o wszystkich wyzwaniach związanych ze zdrowiem, w szczególności zdrowiem psychicznym. W tych tematach też muszę być na bieżąco, żeby doradzać klientom, szukać dla nich najlepszych rozwiązań, czasami nawet wyprzedzając ich pytania.

Na stronie internetowej Pani kancelarii można znaleźć nie tylko dawkę wiedzy w postaci artykułów blogowych, ale również sklep. Skąd wzięła Pani pomysł na taką formę dzielenia się swoją wiedzą z klientami?

Moi klienci to przede wszystkim psychologowie i psychoterapeuci. Ich sytuacja prawna jest trudna – czasami brakuje przepisów, czasami są niejednoznaczne albo wręcz wzajemnie się wykluczają. Dlatego tym, co muszę „dostarczyć” w pierwszej kolejności, jest wiedza. Przekazuję ją w formie wpisów blogowych, newslettera czy webinarów. Dopiero kiedy wiem, że klient zna wyzwania, rozumie, że nie ma prostych odpowiedzi, mogę proponować konkretne rozwiązania. I takimi są np. dostępne w sklepie konsultacje czy szablony dokumentów.

To nie jest tak, że wymyśliłam sobie taką strategię i konsekwentnie ją realizuję. To jest raczej ciągłe testowanie, sprawdzanie nowych pomysłów, doskonalenie tego, co działa. Korzystam też z pomocy i rad ludzi, którzy znają mechanizmy rozwijania biznesu z wykorzystaniem możliwości, jakie daje Internet.

Co uważa Pani za największe wyzwania i trudności na drodze prawniczej kariery? Jakie są Pani sposoby na radzenie sobie z takimi przeszkodami?

Każdy, kto kiedykolwiek miał styczność z jakąkolwiek terapią, wie, że znalezienie właściwej osoby to klucz do sukcesu. Jakiś czas temu doszłam do wniosku, że z pomocą prawną jest podobnie. Dobry prawnik, podobnie jak dobry psycholog, to nie ten, który ma na swoim koncie spektakularne sukcesy albo zdobywa miejsca w prestiżowych rankingach. Najważniejsze, żeby rozumiał potrzeby klienta, mówił tym samym językiem, żeby było flow. I to jest moim zdaniem największe wyzwanie – znalezienie właśnie tych klientów, dla których będziesz najlepszym wyborem. W praktyce nie jest to niestety łatwe, zwłaszcza na początku, kiedy ofert współpracy nie jest tyle, że można wybrzydzać. Doświadczenie nauczyło mnie jednak, że czasem lepiej odpuścić toksycznego klienta, nawet jeżeli finansowo to potencjalnie duża strata. Z takimi klientami pracuje się mało efektywnie, jest dużo stresu i koniec końców często okazuje się, że gra nie jest warta świeczki.

Jak godzi Pani codzienne obowiązki związane z prowadzeniem kancelarii z życiem prywatnym? Czy dbanie o work-life balance jest wysoko na Pani liście priorytetów?

Najwyżej 🙂 Różne doświadczenia zawodowe nauczyły mnie, że niezależnie od tego gdzie pracuję, muszę mieć zapewnioną elastyczność. Mam trzy córki w wieku wczesnoszkolnym, co oznacza, że często muszę dostosowywać swój harmonogram pracy do ich planu zajęć. Dodatkowo aktywności pozaszkolne, no i oczywiście choroby. Przez chwilę pracowałam w sztywnych godzinach, od 9:00 do 17:00, i żyłam wtedy w ciągłym napięciu – żeby wszędzie zdążyć, o niczym nie zapomnieć, idealnie wszystko zgrać w czasie. Nawet jeśli było dobrze, plany były dopracowane do perfekcji i nie było żadnych zakłóceń, to gdzieś z tyłu głowy był ten lęk, że wystarczy chwila nieuwagi i wszystko się posypie.

Elastyczność w pracy to zdecydowanie podstawa mojego dobrostanu psychicznego. Pracuję głównie zdalnie, więc czasami trudno jest oddzielić, gdzie kończy się praca, a zaczyna dom. Staram się jednak wydzielać czas na pracę, kiedy zamykam się w gabinecie i dla innych spraw mnie nie ma. Konsekwentnie nie pracuję w weekendy, a co jakiś czas organizujemy sobie kilkudniowy rodzinny wyjazd, kiedy nie ma mnie dla klientów (nie sprawdzam wtedy maila, nie odbieram telefonu służbowego itp.). Dodatkowo od ponad roku praktykuję jogę i naprawdę widzę, że jestem znacznie bardziej opanowana, spokojniejsza, częściej jestem w stanie odpuszczać (a z natury jestem perfekcjonistką).

Wśród naszych Czytelników jest wielu studentów prawa i młodych prawników, którzy dopiero zaczynają rozwijać swoją karierę. Czy ma Pani dla nich jakieś rady, które mogą okazać się przydatne podczas budowania silnej pozycji na rynku?

Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że bez sprawdzenia różnych potencjalnych ścieżek kariery trudno określić, która jest dla konkretnego prawnika najlepsza. Był czas, że marzyłam o pracy in-housa, a kiedy udało mi się taką dostać, szybko przekonałam się, że zdecydowanie wolę iść w kierunku większej samodzielności i przynajmniej częściowej specjalizacji. Ale znam ludzi, którzy nie wyobrażają sobie pracy w kancelarii. Dlatego, po pierwsze, warto testować różne rozwiązania.

Po drugie, trzeba korzystać z możliwości, jakie daje współpraca z innymi prawnikami, chociażby podczas praktyk czy staży. Ja miałam to szczęście, że trafiłam na kilku naprawdę świetnych specjalistów w swoich branżach i zawsze starałam się wykorzystać okazję, żeby dopytać, podzielić się swoimi przemyśleniami, zrobić burzę mózgów.

Po trzecie, od kiedy pamiętam chciałam być prawnikiem, który wie gdzie szukać, a nie takim, który rzuca przepisami z pamięci. Przepisy zmieniają się tak często, że zdecydowanie ważniejsze wydaje mi się, aby znać i rozumieć podstawowe zasady czy konstrukcje prawne, niż żeby popisywać się szczegółową znajomością wymagań formalnych, terminów itp.

No i jeszcze bonusowa rada od absolwentki studiów podyplomowych Legal Design Thinking i ekspertki językowej 😉 Proste prawo to zdecydowanie przyszłość! Zarówno przy tworzeniu prawa (aktów prawnych, ale też regulaminów, umów itp.), jak i przy jego stosowaniu czy nauczaniu, trzeba w centrum uwagi stawiać odbiorcę. Kiedy kilkanaście miesięcy temu mówiłam ludziom, co studiuję i tłumaczyłam, czym jest ten legal design, często słyszałam, że takie rzeczy to nie w Polsce. Tymczasem, kiedy obserwuję ilu prawników o tym pisze, na jak wielu konferencjach ten temat się pojawia, a zwłaszcza kiedy widzę konkretne rozwiązania w praktyce, nie mam wątpliwości, że upraszczanie prawa to nie tylko marzenie wizjonerów, to już się dzieje! I prawnicy, którzy w porę to zrozumieją, mają, moim zdaniem, znacznie większą szansę na sukces niż konserwatywni tradycjonaliści.


Aneta Liszewska-Mądra, absolwentka studiów prawniczych i studiów na kierunku Stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Warszawskim. Na co dzień pracuje jako radca prawny we własnej kancelarii, doradza małym przedsiębiorcom w rozpoczynaniu i prowadzeniu działalności – w szczególności online. W ostatnich latach koncentruje się przede wszystkim na pomocy osobom z branży medycznej i terapeutycznej. Posiada certyfikat Konsultantki Językowej Prostej Polszczyzny, wspiera również w zakresie procesów Legal Design.

Prawieoprawie